niedziela, 26 lutego 2012

Bishōnen, bidanshi, bishie, kkotminam, flower boys… (część II)

Czyli jak zwał, tak zwał. Niezbyt krótka odpowiedź na pytanie, czy płeć brzydka jest rzeczywiście brzydsza.

Po dość długiej przerwie, powraca cykl o pięknych skośnookich panach! Była już mowa o Japonii (tutaj), teraz czas na coś, co tygryski lubią najbardziej, czyli Koreę. Skąd się tam wzięli piękni chłopcy? Czy zawsze byli? Czemu wyglądają dzisiaj tak a nie inaczej? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie poniżej, przyprószone słodką (dla oka) posypką.

[kilkoro z moich ulubionych kwiatków]

Jak na ironię, mimo iż głównym tematem postu są panowie, dziś pisać będę głównie o paniach. Bo to one bez wątpienia wywarły (i nadal wywierają) przemożny wpływ na to, jak wyglądają i jak prezentowani są w mediach Koreańczycy. Ich dokonania na tym polu są fascynujące! Aż nie chce się wierzyć, jak bardzo zmienił się typ męskości, promowany przez popularną kulturę, na przestrzeni ostatnich dwudziestu lat. Przyznam się Wam szczerze, że też bym chciała mieć taką siłę oddziaływania na tłumy…

Są różne teorie na temat, skąd wzięli się w Korei piękni chłopcy. Uroda, to rzecz jasna, sprawa genów a skośnoocy panowie od zawsze byli nieco bardziej delikatni, niż nasze europejskie chłopy. Nie żebym miała coś przeciwko naszym panom. Fakt jest jednak niezaprzeczalny, że drobne buzie i łagodne rysy to nie jest domena europejskich mężczyzn. Skąd wziął się jednak pomysł, by Koreańczycy zaczęli nosić jasne stroje i podkreślać usta błyszczykiem? Większość ludzi ze świata nauki (ano, nie tylko nas, dziewczęta, fascynuje to zagadnienie ;) szuka przyczyn powstania owego fenomenu w przemożnym wpływie japońskiej pop-kultury. Zwłaszcza oszałamiająca popularność mang shōjo (dla dziewcząt) oraz yaoi (romanse męsko-męskie, również przeznaczona dla kobiet) miała niby przewartościować to, co jest męskie i pociągające dla kobiet. Piszę „niby”, gdyż zdecydowanie zgadzam się w tym miejscu z Jamesem Tumbullem, autorem wspaniałego bloga thegrandnarrative.com, który twierdzi, że naukowcy często przeceniają rolę wpływu japońskiej kultury na inne kraje regionu Azji wschodniej. Jego zdaniem na zmianę sposobu kreowania męskich wzorców miały przede wszystkim wpływ dwa wydarzenia: kryzys finansowy w Azji w 1997 roku oraz Mistrzostwa Świata w piłce nożnej, organizowane w Korei w 2002 roku. No, ale jak zwykle, wszystko po kolei.

[pocierając swoje seksi-ustka: Junsu z JYJ]

Do lat 90-tych obraz mężczyzny kreowany w koreańskich mediach podobny był do typu macho – silny i męski, potrafiący ochronić swoją kobietę i zapewnić jej godziwy byt, a jedyną słabością, jaką posiadał, była nieumiejętność wyrażania swoich uczuć. Etos mężczyzny – żywiciela rodziny – był bardzo mocno zakorzeniony w kulturze, zdecydowanie mocniej niż, miało to miejsce w np. Japonii. Fakt, iż żona nie pracowała, było niejako oznaką statusu i potwierdzeniem męskości małżonka, gdyż był on w stanie zarobić tyle, by jego wybranka mogła w pełni poświęcać się temu, do czego podobno jest stworzona, czyli dbaniem o dom i wychowywaniem dzieci. Przez jakiś czas Koreanki, chcąc nie chcąc, godziły się na ten podział ról, ale wraz z otworzeniem się Korei na świat i poprawą jakości życia, kobietom przestało się podobać sprowadzanie ich do roli robota kuchennego.

W latach 90-tych Korea była już gospodarczą potęgą. Ustabilizowana sytuacja polityczna sprzyjała prężnemu rozwojowi ekonomicznemu, pielęgnowano ideały demokracji i wysyłano młodzież na studia zagraniczne. Dziewczęta od najmłodszych lat słyszały w szkole o równouprawnieniu, oglądały zagraniczne filmy lub same wyjeżdżały za granicę obserwując, jak wygląda życie w innych krajach. Trudno więc się dziwić, że przyglądając się codziennie losowi swoich matek, zapragnęły dla siebie czegoś innego. Niestety, dynamiczne zmieniany w polityce i gospodarce nie niosły ze sobą równie szybkich zmian w ludzkiej mentalności. Małżeństwo wciąż oznaczało koniec marzeń o karierze i samodzielności. Nowe pokolenie kobiet nie zamierzało jednak milcząco godzić się na męski dyktat i powoli, powoli zaczynało wywalczać sobie prawo do pozostania aktywnymi zawodowo również po ślubie.


I wtedy przyszło lato 1997 roku, kiedy to azjatyckimi rynkami wstrząsnął potężny kryzys finansowy. Wiele firm, by się ratować, musiało redukować etaty i pierwszymi na linii do masowych zwolnień były zamężne kobiety, gdyż panowało przekonanie, że i tak będą one wspierane przez swoich mężów. Do tego rząd i media nawoływały, by kobiety wspierały swoich ciężko pracujących mężów, którzy walczą, by przezwyciężyć kryzys. Nie trudno się domyślić, że w tym momencie Koreanki trafił szlag. Dopiero co udało im się wywalczyć odrobinę swobody, a tu wzgardzono ich wysiłkami, traktując ich karierę zawodową, jako nieistotny kaprys.

Niestety, nie były to jeszcze czasy, kiedy kobiety mogły głośno i dosadnie powiedzieć, co myślą na ten temat. Zgodnie z panującym obyczajem, paniom nie wypadało otwarcie krytykować mężczyzn, a już na pewno nigdy atakować ideału ojca-żywiciela rodziny. No, ale czy kobiety byłyby sobą, gdyby nie znalazły jakiegoś sposobu, by wyrazić swoje zdanie? Nieformalnym sposobem buntu stał się pełen wyniosłej ignorancji stosunek do dawnej, macho-podobnej męskości i zainteresowanie się bardziej subtelnymi, podobnymi nieco do kobiet (również z wyglądu), mężczyznami. Rzecz jasna nie był to do końca świadomy wybór. Trudno przypuszczać, by Koreanki dogadały się między sobą, że od dziś olewają „męskich” mężczyzn, a w zamian zwracają uwagę tylko na tych „sfeminizowanych”. Wydaje się, że proces ten przyszedł na zasadzie naturalnej przeciwwagi. Gdy kobiety zmęczone były bezwzględnym patriarchatem i ciągłym graniem roli tej „mniej istotnej”, zauważyły nagle, że subtelny, delikatny mężczyzna, który nie koncentruje całej swojej uwagi na karierze i wie, jak powiedzieć „kocham”, jest równie, jeśli nie bardziej pociągający. W tych latach można zauważyć istny wybuch filmów, seriali i powieści, które po raz pierwszy zajęły się tematem seksualności zamężnych kobiet. Pokazywane były już nie tylko jako bezpłciowe ajumy, które zajmują się domem, wspierają swoich mężów i dbają o dzieci. Były to istotny z krwi i kości, ze swoimi ambicjami, ze swoimi potrzebami i marzeniami. W otwarty sposób podjęto krytykę masowych zwolnień zamężnych kobiet (w jednym z seriali był nawet wątek, że dziewczyna ukrywała, że ma męża, by nie stracić posady), przez co owe dramy i książki zdobywały dużą popularność. W tego typu produkcjach bardzo często pokazywano romans pomiędzy starszą kobietą i młodszym partnerem. Pojawił się nawet temat zdrady małżeńskiej (i to bynajmniej nie męskiej zdrady) i rozwodów. Wszystko to wstrząsnęło skostniałym porządkiem społecznym i stworzyło miejsce dla dobrze nam znanych, współczesnych kwiatków [po koreańsku 꽃미남 (kkotminam) –> (kkot) = kwiat, 미남(minam) = przystojny, stąd angielskie określenie flower boys].

[kolejny ładny kwiatek - moje niedawne odkrycie - Song Joong Ki]

A co do tego wszystkiego mają Mistrzostwa Świata w piłce nożnej? Wnioskując z tego, co zaczyna się rozpętywać wokół Euro w tym roku, śmiem przypuszczać, że Mistrzostwa Świata to było wielkie wydarzenie. Angażujące ogromne masy ludzi i nie przechodzące bez echa nawet w małych miejscowościach. Jak już pisałam, przed rokiem 90-tym koreańskie społeczeństwo było mocno konserwatywne, a modowe standardy dla szanującej się młodej damy, były dość precyzyjnie określone. Żadnej golizny, żadnego pokazywania ramion, nawet wyjście w krótkim rękawku budziło pewne kontrowersje. Gdy przyszedł rok 2002 i Korea była gospodarzem Mistrzostw, a co ważniejsze, drużyna narodowa zaczęła sobie nieźle radzić, Koreańczyków opanowała footbollowa gorączka i wszyscy, niezależnie od płci i wieku, dopingowali dokonania „Czerwonych Diabłów”. By zagrzać chłopaków do walki, Koreanki przywdziewały coraz odważniejsze stroje (bluzeczki na ramiączkach, pokazywały brzuchy). Bynajmniej nikt ich za to nie gonił, co więcej, przyklaskiwano takim postawom.


Taki doping najwyraźniej koreańskiej jedenastce służył, gdyż dotarli aż do półfinału. Jednak nie tylko spektakularne sukcesy drużyny narodowej były tematem elektryzującym uwagę kibiców. Jeden z piłkarzy, Ahn Jung Hwan, wprawiał kobiety w zachwyt za każdym razem, gdy po strzeleniu gola, całował obrączkę na swoim palcu.

["Władca pierścienia" w akcji]

Tak otwarta manifestacja uczuć do swojej żony na oczach milionów widzów była czymś niesamowitym i wcześniej nie spotykanym. Złośliwi okrzyknęli go „Władcą Pierścienia”, ale nie zmieniło to faktu, że Koreanki pokochały go całym sercem. Nie bez znaczenia była też uroda Jung-hwana, gdyż jeszcze przed rozpoczęciem mistrzostw uważany był za kwiatka zespołu i występował w różnych reklamach kosmetyków dla mężczyzn.

[Ahn Jung Hwan]

Po zakończeniu Mistrzostw wszystko potoczyło się już lawinowo. Raz przełamane bariery dotyczące prezentowania i traktowania kobiecego ciała oraz kobiecej seksualności nie dały się postawić na nowo. Koreanki stały się bardziej pewne siebie i świadome swoich preferencji. Wcześniej nie wypadało nawet z najbliższą przyjaciółką rozmawiać o upodobaniach, co do męskiej urody, ale po rozegranym turnieju jakoś naturalnie przychodziły im dyskusję na temat fryzur zawodników i ich muskulatury. Pop-kultura podchwyciła modne trendy i flower boysi coraz częściej zaczęli pojawiać się na szklanym ekranie. Za krok milowy można uznać tu dramę „Winter Sonata”, z niezapomnianym i owianym niemal nimbem boskości (zwłaszcza w Japonii, ale to inna historia) Bae Yong Joonem. Grany przez niego bohater był dobrze wychowanym, uczuciowym mężczyzną, który ponad wszystko przedkładał miłość do swojej ukochanej. Dodajmy do tego jeszcze jego gładką buzię, ciepły uśmiech i mamy zakochane na zabój pokolenia młodych (i nie tylko) kobiet.

[Bae Yong Joon]

Na koniec jeszcze małe wyjaśnienie, dlaczego James Tumbull, a ja razem z nim, nie wierzymy, by mangi shōjo i yaoi miały tak wielki wpływ na powstanie fenomenu kkotminam. Owszem, obecnie nie da się zaprzeczyć, że podsycają ten trend i pomagają mu dalej ewoluować, lecz w czasie, gdy dokonywały się przemiany w mentalności kobiet, tego typu mangi dopiero stawały się popularne. To nie zamężne kobiety zaczytywały się romantycznymi historiami pomiędzy dwoma zjawiskowo pięknymi panami, a ich córki – nastolatki i panienki w wieku lat dwudziestu-kilku, które w owych czasach (w opinii społeczeństwa przynajmniej) nie powinny mieć nawet pojęcia o sprawach pszczółek i motylków. Dziewczęta krytykowano wtedy za stroje odsłaniające więcej niż kolana, trudno więc oczekiwać, by takie podlotki mogły wywrzeć jakiś wpływ na proces emancypacji kobiecej seksualności. To zamężne kobiety musiały podjąć się tego zadania i jak mi się wydaje, całkiem nieźle im poszło. Proces, rzecz jasna, wciąż jest w toku, ale już teraz można zaobserwować ogromne zmiany!

[rozkosznie taplający się Kim JaeJoong]

Czy można to zatem nazwać triumfem kobiet? Niestety, nie bardzo. Doprowadzenie do „zmiękczenia” męskości i stereotypu seksownego mężczyzny wcale nie zmniejszyło presji bycia piękną. Wciąż główną kategorią, według której ocenia się kobiety nie są ich przymioty ducha czy poziom edukacji, a uroda. Pomyślcie tylko. Jaki jest zawsze pierwszy komentarz we wszystkich filmach/dramach, gdy facet przyprowadza do domu/przedstawia znajomym wybrankę swojego serca? Jakoś nie przypominam sobie, by ktokolwiek zainteresował się czymś innym, niż jej urodą.
Jeśli można mówić o jakichś sukcesach, to chyba tylko o takim, że obecnie mężczyźni w znacznie większym stopniu rozumieją ciężar takiej presji, gdyż teraz i na ich barkach ona spoczywa. No, ale o tym, jak to jest być współczesnym kkotminamem – w części III cyklu (tutaj) o pięknych panach!

[Kim Jyun Joong i jego gładka buźka]

Cykl o flower boysach:

Źródła:
International Institute of Asian Studies, newsletter No.55, Autumn/Winter 2010:
blog The Grand Narrative

5 komentarzy:

  1. świetny post! bardzo fajnie się go czytało i dzięki Tobie udało mi się poszerzyć swoją wiedzę w tej dziedzinie, dzięki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. fajny artykuł. Już się nie mogę doczekać części III

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak , to kobiety wykreowały flower boys, tak jak kupują yaoi w każdej postaci. Ale Flower Boys wkraczają w nową erę, próbują być nie tylko piękni i zmysłowi ale słodcy jak ulepek. A ta słodkość często już nie jest skierowana bynajmniej do żeńskiego targetu. To tak w nawiązaniu do naszych innych dyskusji.

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialny post, dużo wiadomości w sobie zawiera, aż wierzyć mi się nie chce, że w takim skrócie udało się przerobić tę historię i coś z tego wynieść, a można. Bardzo mi się podoba jak piszesz i zabieram się za kolejne posty :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...